poniedziałek, 26 maja 2014

TAJLANDIA 2013

Tajlandia

Z racji tego, że w Internecie jest dużo informacji i porad dotyczących Tajlandii, nie będę się tutaj rozpisywać. Jeśli jednak ktoś będzie chciał dowiedzieć się czegoś dodatkowego o tym państwie, widzianego moimi oczami, zapraszam do kontaktu ze mną.
Cała koncepcja na podróż do Tajlandii była spontaniczna, tak jak i nasza wyprawa. Wszędzie przemieszczaliśmy się na własną rękę, bez żadnych biur podróży. Nie planowaliśmy dokładnego miejsca noclegu, czy zwiedzania. Był to chyba najlepszy pomysł, ponieważ praktycznie co drugi dzień trafialiśmy na inną wyspę. Dzięki temu spotykaliśmy wielu sympatycznych i pomocnych ludzi.

Nasza przygoda trwała 2 tygodnie, 10 dni na wyspach i 4 dni w Bangkoku. Najpierw trafiliśmy na Ko Yao Yai – bardzo sympatyczna wyspa, mało turystów, cisza, spokój. Aby zwiedzić zakątki owego miejsca wynajęliśmy skuter, była to najlepsza opcja, dzięki której swobodnie poruszaliśmy się po tej wyspie jak i po kolejnych. Z Ko Yao Yai, dzięki bardzo sympatycznemu, miejscowemu rybakowi przedostaliśmy się na obrzeża Krabi. Nasz "przewodnik" był tak miły, że po drodze odwiedziliśmy także wsypę James’a Bonda. Pokazał Nam to miejsca od innej strony niż ukazują to zorganizowane wycieczki. Gdy dotarliśmy do Krabi, trafiliśmy na bardzo tłoczne miejsce, z dużą ilością turystów. Po jakimś czasie udało nam się jednak znaleźć bardziej spokojny zakątek, ale co jakiś czas wracaliśmy do centrum pozwiedzać i spróbować lokalnej kuchni. Naszym kolejnym punktem była wyspa Ko Lanta, bardziej nowoczesna od poprzednich. Można tam było spotkać bungalow'y ciągnące się wzdłuż wybrzeża, a także piękne widoki. Tak jak już wcześniej wspominałam na każdej z wysp poruszaliśmy się skuterem, ale jeździliśmy bez kasków, pech chciał że na sam koniec pobytu na Ko Lanta dostaliśmy pamiątkę w postaci mandatu z przyszłości bo z 2556 roku (Tajowie liczą lata od śmierci Buddy - w roku 543 przed Chrystusem, tak więc w Kalendarzu Buddyjskim nasz rok 0, to rok 543). Naszym ostatnim punktem był Bangkok, gdzie świętowaliśmy tajski Nowy Rok, który odbywa się od 13 do 15 kwietnia, z tego względu sklepy przez kilka dni były pozamykane. Podczas tego wydarzenia wszyscy oblewali się wodą jak w nasz śmigus dyngus, przez co ciężko było zwiedzać w spokoju świątynie i inne miejsca. Dlatego aby bez przeszkód móc zobaczyć to co chcieliśmy musieliśmy wychodzić trochę wcześniej z hotelu. Spacerując ulicami Bangkoku czuć było zapach jedzenia, było one na prawdę smaczne i tanie. Dla smakoszy był to raj na ziemi, od tradycyjnych tajskich potraw po świeże owoce i soki, każdy mógł wybrać coś dla siebie. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo w stolicy Tajlandii trzeba było być czujnym, rozważnym i nie ufać ludziom zaczepiającym Cię na ulicy. Tak więc jak na wyspach ludzie byli przyjaźni i w miarę uczciwi, tak w Bangkoku trzeba było uważać na naciągaczy…
Reasumując, najlepszym sposobem na wymarzone wakacje, na których zwiedzimy miejsca Nas interesujące, jest podróż na własną rękę, bez żadnych biur podróży. Oczywiście trzeba być ostrożnym i przed taką wyprawą poczytać w Internecie, gdzie warto pojechać, na co uważać, czego unikać. 



















































2 komentarze: